Jednak gdy Mała „I” całkiem
niedawno zachorowała, stwierdziła, że jedyną rzeczą jaką ewentualnie zje na
obiad są naleśniki… Koperkowy mąż w pracy, w domu głodne dziecko. Nie było
wyjścia. Zabrałam się za naleśniki. I teraz nie wiem, czy to kwestia przepisu,
czy po prostu „dorosłam” do smażenia naleśników- w każdym razie wyszły! I to
wszystkie, nawet ten pierwszy naleśnik, który Koperkowy
mąż spisywał na straty…
Skorzystałam z przepisu Margarytki-
gorąco go polecam. Naleśniki wyszły dokładnie takie jak wyjść powinny.
Składniki:
2 jajka
Szczypta soli
320g mąki pszennej
300ml mleka
150ml wody
150ml wody gazowanej
2 łyżki oleju
Wykonanie:
Jajka wbijamy do miski i
roztrzepujemy trzepaczką. Dodajemy sól, przesianą mąkę, wlewamy mleko, wodę
zwykłą i gazowaną. Całość mieszamy trzepaczką i jak już wszystkie składniki się
połączą, dolewamy olej. Mieszamy. Tak przygotowane ciasto odstawiamy na 15
minut.
Następnie na rozgrzanej patelni
smażymy cieniutkie naleśniki, do momentu aż zarumienią się obu stron. Jak ktoś
umie- może je przerzucać na drugą stronę (tak robi mój Koperkowy mąż), ja
naleśniki przewracam przy pomocy łopatki.
Z tego przepisu wyszło mi 14
naleśników.
Przygotowałam jeszcze pieczarkowy farsz,
ale i tak Mała „I” zjadła naleśniki z dżemem, a konkretnie z galaretką zczerwonej porzeczki.
Reczywiście idealne, gratuluję, ale może nie przyznawaj się koperkowemu mężowi, niech naleśniki nadal będą jego mocną stroną ;-) hi, hi...
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam jak tego ukryć ;-) Ale koperkowy mąż obiecał, że dalej to on będzie naleśnikowym specjalistą :)
OdpowiedzUsuń