W tym roku jakoś ciężko jest mi
się zebrać do całej tej „świątecznej krzątaniny”. Niby choinka już ubrana,
prezenty popakowane, ciasta i pasztety upieczone, ale coś jest nie tak jak być
powinno…
Posiadanie dziecka do czegoś
zobowiązuje- pierniczki muszą być! Mała „I” sama doskonale wałkuje ciasto na
pierniczki i sama wycina ulubione kształty foremkami do wykrawania. Mama jest
potrzebna tylko do obsługi piekarnika ;-)
Z lukrowaniem nie poszło już tak
gładko, niby trochę mi pomagała, ale jakoś tak bez zaangażowania. Lukrowanie
pierniczków nie jest też moją mocną stroną, ale może za rok razem z Małą „I”
bardziej się postaramy :-)
W tym roku nie robiłam oddzielnego
ciasta na pierniczki. Wykorzystałam ciasto na piernik staropolski. Z części
ciasta upiekłam blaty do piernika, a resztę wykorzystałam do zrobienia
pierniczków i to był strzał w 10!
Pierniczki wyszły pulchne,
mięciutkie, pyszne i bardzo, bardzo pierniczkowe.
Ciasto które odleżało swoje w
kamiennym garnku trzeba podzielić na porcje, chwilkę wyrobić (można dosypać
trochę mąki), rozwałkować na placki grubości ok. 0,5-1 cm i wykrawać dowolne
kształty.
Tak przygotowane ciasteczka
kładziemy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy w 180 stopniach
przez ok. 10 minut (aż wyrosną i się zarumienią, trzeba pilnować, żeby się nie
przypiekły za mocno!). Przed pieczeniem
można je posmarować roztrzepanym jajkiem, ale jak potem będziemy je lukrować,
to nie jest to konieczne.
Do ozdoby upieczonych i
ostudzonych pierniczków użyłam kolorowego lukru, pisaków cukrowych i słodkich,
kolorowych cukrowych ozdób- gwiazdek, perełek itp.
Wyglądają bajkowo
OdpowiedzUsuń